Kolejny sposób na to, co robić, aby się nie uczyć. Frywolitkę robiłam już parę lat temu, do szuflady-jakieś pojedyncze kwiatki, motylki, nic wielkiego ani przydatnego. Tym razem powstało coś całkiem fajnego-zakładki do książek. Żeby dobrze pełniły swoją funkcję, zostały solidnie usztywnione.
Trzy górne powędrowały do koleżanki jako drobiazg urodzinowy-jestem pewna, że się jej przydadzą :) , natomiast dolne dwie powstały jako "rozgrzewka", żeby przypomnieć sobie, jak to się właściwie robiło.
Na koniec zdjęcie, na którym widać różnicę między zakładkami robionymi zwykła igłą (te z kokardkami) a na cienkiej igle do frywolitki:
Mam nadzieję, że upominek był miłym zaskoczeniem :)
Piękne wzory frywolitkowe i fajne połączenie kolorków
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
Dziękuję bardzo. Początkowo miałam wątpliwości co do połączenia kolorów, ale z efektu końcowego jestem zadowolona :)
Usuń